Mamy koniec karnawału i po Tłustym Czwartku przyszedł
ostatni karnawałowy weekend. Czyli w kuchni nastał czas intensywnego pichcenia.
To jest też analogia do codziennej projektowej rzeczywistości, kiedy okazuje
się, że nagle jest wiele projektów, a ludzi skończona liczba.
I co wtedy może
się wydarzyć?
Jeżeli mamy skończoną liczbę produktów na ciasto (jajka,
ser, mąka, cukier, masło, mleko …), to, kto pierwszy, ten bierze wszystko.
Weszłam dzisiaj do kuchni z zamiarem zrobienia sernika (bo idę z wizytą do
syna). I jakież było zaskoczenie, kiedy okazało się, że nie ma jajek. Wczoraj
było dużo, ale najpierw część zużyłam do sałatki, a później córka robiła z
koleżankami tartę i zużyła resztę jajek. Bo nie pomyślała, że ja dzisiaj będę
ich potrzebować do sernika.
Tak samo jest z ludźmi, których mamy przydzielonych do
projektów. Jeżeli projektów robią więcej niż jeden, zawsze może się zdarzyć, że
w którymś projekcie ich zabraknie. Bo kierownik innego projektu myśli tylko o
swoim projekcie i swoich potrzebach.
Co można z tym zrobić?
Rozwiązań jest kilka. Pierwsze, idealne, to zaplanować
wszystkie projekty i podzielić zasoby (czyli ludzi). Ale jeżeli nie mamy
takiego planowania? To wtedy stajemy przed faktem dokonanym. Ostatni projekt
(czyli mój sernik) wykorzysta to, co ma, czyli wyjdzie z tego coś innego, niż
miało wyjść.
Jaki może być wynik?
Zamiast sernika może wyjść zakalec (jest jeszcze w
piekarniku). Przez przypadek może się okazać, że odkryje się nowy przepis na
ciasto ;) O
ile w kuchni można sobie pozwolić na takie eksperymenty (w końcu zawsze można kupić
jakieś ciasto w cukierni), to przy realizacji innych projektów takie ryzyko
jest zbyt wysokie.
A morał z tej bajki jest taki …
Jeżeli nawet pod koniec projektu dostaniemy dodatkowe
zasoby, to nie uratujemy projektu, projekt zatonie. Bo jajka trzeba na początku
podzielić – żółtka do ciasta, a białka ubić na pianę do sera. Gdybym teraz
dostała jajka, to mogłabym z nich zrobić co najwyżej jajecznicę … a miał być
sernik.
Ps.
Liczbę na łut szczęścia, że jednak to coś, co jest w
piekarniku będzie jadalne, bo zawsze to ciasto od mamy ;) A przy okazji –
straciłam poczucie czasu i nie wiem, jak długo piekę ciasto, bo zajęłam się pisaniem.
Takie samo ryzyko mamy w projektach. Musimy zawsze kontrolować czas i skupiać uwagę
na projekcie, ale o tym przy innej okazji. Miłej niedzieli i nadchodzącego
tygodnia :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zapraszam do komentowania